Niedawno miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu z dziennikarką Beatą Sadowską, która wydała nową książkę "I jak tu nie jeść". Spotkanie było bardzo ciekawe i inspirujące, a od autorki biła pozytywna energia. Z uśmiechem na twarzy opowiadała o zdrowym odżywianiu, bieganiu i podróżach, które są również moją pasją.
Jej pierwszą książkę, "I jak tu nie biegać", przeczytałam jednym tchem. Została wydana w momencie, w którym rozpoczynałam moją przygodę z bieganiem i stała się źródłem motywacji. Pomimo, że całe życie byłam aktywna i próbowałam wielu sportów, to odkąd pamiętam bieganie było na szarym końcu moich sportowych zainteresowań. Jednak z racji studiów na AWFie, nieraz musiałam biegać za sławnym "znikającym punktem" po oliwskim lesie. Cóż, wtedy ciężko mi było dostrzec w bieganiu coś więcej, poza wielkim zmęczeniem i niewielką przyjemnością. Teraz jest odwrotnie. Czerpię przyjemność z biegania, a nawet po bieganiu (endorfiny biegacza to nie ściema!). Zaczęłam biegać z programem treningowym "Od zera do 60 minutach ciągłego biegu". Po 5 tygodniach poczułam, że nie potrzebuję marszowych przerw i przebiegłam swoje pierwsze 5 km. Dziś podczas jednego treningu biegam 5-8 km. Niezależnie od pogody i w myśl mojego motto:
Gdy zobaczyłam, że na rynek wychodzi kolejna książka, w dodatku dotycząca zdrowego jedzenia, wiedziałam że muszę ją mieć. I nie zawiodłam się. Jest pięknie wydana i zawiera mnóstwo ciekawych przepisów na zdrowe i szybkie posiłki. Czekam z niecierpliwością na kolejną książkę, której tematyki jeszcze nie chciała zdradzać. Jestem przekonana, że znajdzie miejsce na mojej półce.
Jej pierwszą książkę, "I jak tu nie biegać", przeczytałam jednym tchem. Została wydana w momencie, w którym rozpoczynałam moją przygodę z bieganiem i stała się źródłem motywacji. Pomimo, że całe życie byłam aktywna i próbowałam wielu sportów, to odkąd pamiętam bieganie było na szarym końcu moich sportowych zainteresowań. Jednak z racji studiów na AWFie, nieraz musiałam biegać za sławnym "znikającym punktem" po oliwskim lesie. Cóż, wtedy ciężko mi było dostrzec w bieganiu coś więcej, poza wielkim zmęczeniem i niewielką przyjemnością. Teraz jest odwrotnie. Czerpię przyjemność z biegania, a nawet po bieganiu (endorfiny biegacza to nie ściema!). Zaczęłam biegać z programem treningowym "Od zera do 60 minutach ciągłego biegu". Po 5 tygodniach poczułam, że nie potrzebuję marszowych przerw i przebiegłam swoje pierwsze 5 km. Dziś podczas jednego treningu biegam 5-8 km. Niezależnie od pogody i w myśl mojego motto:
"Nie ma złej pogody, są tylko słabe charaktery".
Gdy zobaczyłam, że na rynek wychodzi kolejna książka, w dodatku dotycząca zdrowego jedzenia, wiedziałam że muszę ją mieć. I nie zawiodłam się. Jest pięknie wydana i zawiera mnóstwo ciekawych przepisów na zdrowe i szybkie posiłki. Czekam z niecierpliwością na kolejną książkę, której tematyki jeszcze nie chciała zdradzać. Jestem przekonana, że znajdzie miejsce na mojej półce.
Tymczasem zapraszam na wegetariańskie kotlety z kolorowej (czyli mieszanki białej, czerwonej i czarnej) komosy ryżowej, cukinii i sera. Dlaczego warto jeść komosę (inaczej quinoa)? Jest ona wysokobiałkowym, niskokalorycznym i bezglutenowym superfood, skarbnicą witamin, minerałów i niezbędnych aminokwasów. Co więcej wspomaga odchudzanie i jest doskonałym składnikiem zup, dodatkiem do warzyw, sosów, wypieków, a nawet deserów.
na podstawie książki "I jak tu nie jeść", B. Sadowska
składniki na około 12 kotletów
- pół szklanki nieugotowanej kolorowej komosy
(w oryginale biała)
- pół średniej cukinii
- pół szklanki pestek dyni
- 100 g żółtego sera o wyrazistym smaku np. radammer, cheddar
(w oryginale parmezan)
- 1 jajko
- pół szklanki bułki tartej + do panierowania
- 2 łyżki cytryny
- 1 łyżeczka musztardy gruboziarnistej
- 1 łyżeczka oregano
- pół łyżeczki rozmarynu
- 1 pęczek natki pietruszki
- 1 łyżeczka słodkiej papryki
- olej rzepakowy
przygotowanie
1. Komosę (pół szklanki) płuczemy wrzątkiem i przekładamy do rondelka. Zalewamy wrzącą wodą (2 i pół szklanki). Gotujemy 25 minut i odcedzamy na sitku. Przelewamy zimną wodą i przekładamy do miski.
2. Cukinię ucieramy na małych oczkach, a ser na dużych.
3. Pestki dyni mielimy w malakserze/młynku.
4. Do miski z komosą dodajemy cukinię, ser, zmielone pestki dyni i bułkę tartą.
5. Przyprawiamy oregano, rozmarynem, słodką papryką, posiekaną natką pietruszki i musztardą.
6. Do miski dodajemy jajko i mieszamy wszystkie składniki.
7. Formujemy kotlety i obtaczamy cienką warstwą bułki tartej.
8. Smażymy na niewielkiej ilości oleju rzepakowego, aż zrobią się złote.
świetne kotleciki!
OdpowiedzUsuńpyszne i zdrowe! :)
Usuń